sobota, 14 listopada 2015

Przyjaciel cz.1

Wczorajszego dnia dostałam wiadomość od mojego przyjaciela.

Napisał mi, że jest w szpitalu pod kroplówką, a on sam nie wie co mu jest. Wie tylko, że będzie tam jeszcze przez jakiś czas. Kiedy się o tym dowiedziałam, przeraziłam się. Dlaczego jest w szpitalu!? Co mu jest?! Masa pytań zaprzątała mi głowę w tamtym momencie. Pośród tych wszystkich pytań nasunęła się jedna myśl. Muszę mu jakoś pomóc, być przy nim. Wiedziałam, że będę mieć wielkie kłopoty, ale nie mogłam tego tak zostawić. Musze przy nim być, choćby nie wiem co. W przeciągu paru sekund ułożyłam prosty zarys planu. Pierwsze co to dane osobowe i adres szpitala. Więc póki jeszcze był spytałam o jego pełne imię i nazwisko. Wiem, że nazwa się Mateusz, ale nazwisko będzie mi potrzebne w recepcji. Po chwili odpisał mi że nazywa się Mateusz Nora. Spytałam jeszcze o nazwę szpitala i jego adres. Zdziwił się po co mi ta informacja, ale koniec końców mi powiedział. Był to szpital Uniwersytecki na ulicy Nowogrodzkiej. Wszystkie te dane zapamiętałam, ale w razie czego zapisałam je na kartce by nie zapomnieć. Zdążyłam dowiedzieć się tylko tyle bo kilka sekund po napisaniu nazwy szpitala i tego bym się nie martwiła, zniknął. Dobrze, że zdążyłam zebrać wszystkie potrzebne informacje – pomyślałam. Zaczęłam rozbudowywać zarys planu.

Po pierwsze, wiem, że rodzice mnie za to zabija. Lepiej nie wracać wcale.
Codziennie awantury, szarpaniny,... Psychika mi już dawno siadła. Nie miałam nikogo. Byłam z tym wszystkim sama. Każdy z kim próbowałam się zakolegować już na samym początku wbijał mi nóż w plecy. Więc odpuściłam to sobie. Pomyłka, nie byłam tak do końca sama. Była ze mną samotność. Ale miałam już jej serdecznie dość, już jej nie wytrzymywałam. Wtedy pojawił się ON. Rozumiał mnie, bo sam miał bardzo podobna sytuację. Rozumieliśmy się bez słów. Zupełnie jakby jedno siedziało w głowie drugiego. Przez to właśnie wiem, że nie kłamał. Tylko taka osoba, która przeszła podobne lub takie same sytuacje potrafi zrozumieć taka osobę jak mnie bez słów. I tu właśnie tak było.

Ale wracając. Plan miałam już prawie gotowy. Spakować do plecaka pieniądze, kartę z adresem, legitymację, coś na ząb i wodę. Nastawiłam budzik na 4.30 na jutro. O 6 miałam mieć autobus do Poznania, następny byłby dopiero na następny dzień. Trochę się bałam jak się odnajdę w mieście w którym nie byłam, a tym bardziej jak dotrę na miejsce skąd mogłabym wsiąść w bus do Bydgoszczy. Ale to nie czas na przejmowanie się takimi głupotami. Jeszcze tego samego dnia wzięłam prysznic i położyłam się spać. Następnego dnia wstałam jak zaplanowałam. Budzik obudził mnie punktualnie i całe szczęście tylko mnie. Podczas gdy "rodzice" smacznie spali poszłam się umyć, przebrać, dopakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy zachowując przy tym pełna ciszę by nikogo nie zbudzić. Wróciłam się tylko do pokoju po torbę z rzeczami, oraz kurtkę i buty. Spojrzałam na zegarek 5.20. Zdążę pomyślałam. Zarzuciłam torbę na ramię, a obuwie i kurtkę wzięłam w rękę. Nie mogłam ubrać się całościowo w domu bo ryzykowałabym tym, że ktoś może się obudzić w każdej chwili. Wyszłam, wyjęłam z torby klucze i zamknęłam drzwi. Ubrałam szybko buty następnie pobiegłam w stronę windy. Ta przyjechała w parę sekund. Podczas jazdy windą ubrałam się do końca. Wyjęłam z torby czapkę, rękawiczki i szalik, bo o tej porze może być bardzo chłodno. Kiedy znalazłam się na dole była godzina 5.30, na piechotę nie zdążę... Zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała w 8 minut. Kierowca starał się ukryć fakt, że dziwi go gdzie dziewczyna w moim wieku wybiera się o tej porze. Podczas całej drogi poza podaniem adresu docelowego nie odzywam się, on również za co byłam wdzięczna. Wolałam unikać rozmowy na ten jakikolwiek inny temat. Ale mniejsza. W 6 minut znalazłam się na miejscu. Wyszłam z taksówki i moim oczom ukazał się jeden jedyny średniej wielkości bus. Podbiegłam do niego upewnić się czy to na pewno aby ten. Wszystko się zgadzało. Nie byłam tam sama. Były jeszcze 3 osoby, które miały ze mną jechać. Do odjazdu zostało jeszcze trochę czasu, więc usiadłam na ławce i czekałam. 5 minut przed odjazdem kierowca wpuścił mnie i pozostałych pasażerów do środka, tam już przeczekaliśmy do 6. Wyjechaliśmy punktualnie. Droga była dość długa i nieubłaganie się ciągnęła. Na miejscu powinnam być o 9.30. Pół drogi przespałam, gdyż obudziłam się w połowie, a potem już zasnąć nie mogłam. Wciąż myślałam jak się czuje Mateusz, dlaczego jak o tym myślę tak mnie boli serce. Po tych moich długich rozmyśleniach dojechaliśmy w końcu na miejsce. Chwilę zajęło mi zanim zorientowałam się gdzie pójść by się czegokolwiek dowiedzieć. Potrzebowałam informacji, nie zajęło mi długo znalezienie jej. Spytam się mężczyzny skąd wyjeżdżają busy i o której będzie najbliższy. Najbliższy bus będzie za 10 minut i odjedzie z przystanku z ulicy Karmelowej - odpowiedział. Powiedział mi również, że aby tam dojść muszę wejść po schodach na górę, tam przejść po pasach przez ulicę, zejść po schodach, za zakrętem skręcić w prawo i będę ma miejscu. Zrobiłam wszystko dokładnie tak jak mi powiedział. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam przystanek. Miałam jeszcze 2 minuty w zapasie. Nikogo o dziwo nie było na przystanku, siedziałam tam sama. Siedziałam tak chwile, po czym wyjęłam telefon by dowiedzieć się która godzina. Szlag. Bus miał być 7 minut temu , a wciąż go nie ma. Starałam się sama siebie uspokoić mówiąc, że przecież każdemu zdarza się spóźnić. Ale on już nie przyjechał. Zobaczyłam na rozpiskę, następny dopiero miał być dopiero za 3 godziny!!! To mnie załamało, nie wiedziałam czy gdzieś iść czy czekać bo może ten spóźniony się pojawi. Postanowiłam zaczekać. W tym czasie znów myślałam. Co z nim? Czy jego stan się nie pogorszył? Cały czas się o to bałam. Zastanawiało mnie również to jak to wszystko się odbędzie. No jakby nie patrzeć znaliśmy się tylko z internetu i widzieliśmy tylko swoje zdjęcie. Na myśleniu o wszystkim i o niczym minęły mi te koszmarne 3 godziny. Bus na który czekałam przyjechał punktualnie. Teraz jeszcze tylko 2 godziny jazdy i będę już prawie na miejscu. W czasie podróży coraz bardziej denerwowałam się tą całą sytuacją, aż w końcu dojechałam. Dotarłam do Bydgoszczy. Wysiadłam z busa i natychmiast zadzwoniłam po taksówkę. Po chwili przyjechała i w kilka minut znalazłam się pod szpitalem. Niby wszystko się zgadza... Zapłaciłam i poszłam do recepcji. Tam podałam jego dane, a recepcjonistka podała mi numer pokoju po zapisaniu moich. Jego pokój znajdował się na 3 piętrze. Weszłam do windy by jak najszybciej się tam dostać. Potem wystarczy znaleźć pokój nr 21. Dość szybko mi się to udało.

Na korytarzu przed pokojem nikt nie stał, więc pomyślałam, że jeśli nie ma nikogo tutaj to pewnie jest tam środku. Poczekałam chwilę, spojrzałam na zegarek, wskazywał 15.30. O tej porze raczej powinien być sam. Zresztą nie po to zrobiłam to wszystko, żeby teraz siedzieć pod salą. Przekonałam się, podeszłam do drzwi i lekko zapukałam. Usłyszałam z drugiej strony lekkie 'proszę'. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go. Nogi się pode mną ugięły, upadłam, a do oczu naleciały łzy. Widziałam mojego przyjaciela podłączonego pod kroplówkę, bladego jak duch. Kiedy weszłam zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie i niedowierzanie.

Char - zapytał. - To ty?





Ahi nawet nie wiesz jak mi cię brakuje...

4 komentarze:

  1. Nanami: Piękne *-* Na błędy nie zwracałam uwagi,ale pewnie ich nie ma xD Historia jest bardzo ciekawa. Jak dla mnie mogła byś rozwinąć trochę to co działo się w busie, a do tego gdzieniegdzie wpleść np. W autobusie było duszno, a przez zasłonki do środka wlatywały blade promienie słońca... Sorki zapomniałam jak to się nazywa xD Po za tym jest idealnie *-*
    Kou: Jest idealnie ale musiałaś jej coś wytkną, co nie?
    Nanami: No ale ja zawsze tak mam! *Obrażona*
    Kou: No ale wszystko zrobiła dobrze!
    Nanami: *Smutna*
    Kou: A teraz ładnie przeproś Ame.
    Nanami: Przepraszam Ame-senpaiii~
    Kou: I jak jeszcze raz tak zrobisz to masz bana na kakałko~! * Wychodzi*
    Nanami: Wszystko tylko nie kakałkoooo~! *Wybiega zanim*
    Trzymasz w napięciu :D Przesyłam tony weny! A możne zdradzisz kiedy następna część??? :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki Nanami <3
    Co do opisu sytuacji w busie itd. to tylko część bez której nie mogłoby się obyć. Historia jest oparta po części na faktach i pisana w uczuciach, jest ona poświęcona Ahiemu, mojemu najlepszemu przyjacielowi, którego straciłam. Nie sądziłam nigdy, ze pokaże to ludziom, a tym bardziej umieszczę na blogu (nigdy nie myślałam, ze będę posiadać takowy) To była moja historia/opowieść dla niego. Nie opowiadanie ze szczegółami pod publikę, a raczej prawdziwe, uczuciowe. Nie fikcyjne, a po prostu prawdziwe. Takie, które nie będzie miało milionów opisów, a jednak będzie posiadać wszystko co najważniejsze

    Arigatou za komentarz i za przeczytanie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę piękna historia z przyjemnością mi się to czytało *-*, nawet gdybym chciał(ale nie chce) to nie mógłbym niczego zhejcić, historia napisana naprawdę przemyślanie i ciekawie. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Arigatou. Właśnie, że zupełnie nie przemyślane, a pisane w natłoku uczuć i emocji. Pisanie było od nich ucieczką i jedynym sposobem uspokojenia ich. Ta historia miała się odbyć na prawdę ale nie udało się, dlatego by jakoś sobie z tym wszystkim poradzić ujęłam to w 'opowiadaniu'.

    OdpowiedzUsuń